Boski Diego

Fascynację futbolem przejawiało wielu polskich twórców. Poczynając od Tadeusza Boya-Żeleńskiego, Kazimierza Wierzyńskiego i Tadeusza Peipera, po twórców współczesnych, jak Ryszard Kapuściński, Jerzy Pilch, czy poeta Jacek Podsiadło.

Tadeusz Konwicki w „Kalendarzu i klepsydrze” pisał:


Szaleje kryzys paliwowy. Skaczą ceny do góry jak gorączka tyfusowa. Upadają reżymy i rodzą się nowe. Koło bieguna południowego odnotowano parę tygodni temu temperaturę plus 13,6 stopnia Celcjusza. Obok nas przeleciała kometa Kohoutka.
(…) Tak, przejmuję się tym, ale umiarkowanie. Przeżywam, lecz raczej w normie. Niech jednak tylko na boisko wybiegnie „Legia”, żeby pograć z AC Milan, niech z szatni wyskoczy „Górnik”, żeby powalczyć z „Dynamem” Kojów, już mi w gardle staje serce, już puls rozsadza skronie, już straszna oćma spada na mój biedny mózg. I pędzę jak kot za walerianą w straszną otchłań rozkoszy narkotycznej, i lecę głową w dół w cudowną przepaść zapomnienia.


Jednym z największych piłkarzy w historii tego sportu był niezaprzeczalnie Diego Maradona. Były sportowiec zmarł w swoim domu w wieku 60 lat. 25 listopada urasta do miana dnia pechowego dla piłki nożnej. Tego dnia 15 lat temu w 2005 roku zmarł również, porównywany do niego angielski piłkarz, George Best.

Diego Maradona, w swojej okraszonej wielkimi triumfami i skandalami karierze, zapisał się jako piłkarz genialny, ponadprzeciętny, ponadczasowy, wyznaczający epokę i jedyny w swoim rodzaju.

Mistrz Argentyny z Boca Juniors, dwukrotny mistrz Włoch z Napoli, z którym również zdobył Puchar UEFA, zdobywca krajowych pucharów z FC Barceloną oraz mistrz i wicemistrz świata z Albicelestes. Jego dwa legendarne gole w meczu z Anglią ze zwycięskiego mundialu z 1986 roku, na stałe zapisały się w annałach futbolu jako te, których świat nigdy nie zapomni. Które będą wspominane, jako największe oszustwo w historii futbolu i najpiękniejsze trafienie na Mistrzostwach Świata.

To była wspaniała bramka […] Czułem się wtedy jak biedny argentyński chłopiec, który zwinął portfel Anglikowi wyjaśnił po latach Maradona.

Przypomnijmy o co tak naprawdę się stało w tym pamiętnym meczu. Diego wiedział, że muszą ten mecz wygrać. Cztery lata wcześniej rozpoczął się militarny konflikt Argentyny z Anglią o Falklandy-Malwiny. Wygrali ci drudzy. Atmosfera na boisku była gęsta od niezabliźnionych ran. Zawodnicy obu drużyn obrzucali się wyzwiskami, a sam Diego mówił, że czuł się wtedy tak, jakby był na wojnie. Po spotkaniu mówiło się jednak już tylko o 4. minutach, które wstrząsnęły Anglią. Diego, otrzymawszy piłkę, biegł z nią przez pół boiska, dryblował rywali, był to popis jego kunsztu piłkarskiego, w końcu trafił do siatki, ale bramkę strzelił … ręką.

Czy był najlepszy? Trudno powiedzieć. Oceni to historia. Z pewnością był najbardziej kontrowersyjny. Zawsze chciał być na świeczniku, w blasku fleszy, chwały i sukcesu. Jako celebryta nie miał chwili wytchnienia. Fotografowany zewsząd, nie mógł pozwolić sobie na spokojne wyjście do sklepu. Gdy tylko pojawiał się w przestrzeni publicznej, jego spokój był natychmiastowo zakłócany.

Powoli stawał się ikoną nie tylko sportu, ale też całej kultury popularnej. Maradona doczekał się między innymi dwóch głośnych filmów: Maradona by Kusturica z 2008 roku, w którym legenda rozmawia z reżyserem o swoim życiu rodzinnym oraz biograficzny – Diego – Asifa Kapadii z 2018 roku. Na platformie Netflix można też zobaczyć miniserial zatytułowany Maradona w Meksyku.

Nie dziwi więc fakt stopniowego upadku gwiazdy. Powolnego, ale upadku. Na oczach milionów fanów. Rodziny i przyjaciół. Z uzależnieniem od narkotyków i alkoholu. Późniejsze przygody w roli selekcjonera reprezentacji i pierwszego trenera w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Meksyku, Argentynie i na Białorusi nijak się miały do jego piłkarskich osiągnięć.

Obsesyjnie zatracony w swojej doskonałości, zniewolony przez narkotyki i własne ego. Tak bardzo różniącego się od chłopaka, którego bliscy kochali bardziej – rodzinnego, uczuciowego, empatycznego, za którym skoczą w ogień. Z jednej strony chciałoby się rzec, że i tak żył długo. Przy takim trybie życia niejeden nastolatek „fiknąłby” już dawno. Kilkukrotnie oszukiwał przeznaczenie wychodząc obronną ręką z nałogów. Z drugiej zaś zdecydowanie za wcześnie ….

Żegnając Boskiego Diego, przypominamy niezwykle wymowny w kontekście informacji o śmierci piłkarza fragment, wspomnianego wcześniej, filmu Maradona by Kusturica: